Rodzice grillują, dzieci płaczą w namiotach. Czy to jeszcze urlop, czy już survival?
„Nie mogłam już patrzeć na tych ludzi” – napisała do nas Ola. Razem z dwójką dzieci spędzała wakacje na pięknych Mazurach. Zamiast rodzinnego wypoczynku – alkohol, głośne hulanki i dzieci zostawione same sobie.

Wakacyjny obrazek z piekła. Dzieci, alko i kiełbaski
Ola chciała odpocząć na łonie natury, z dala od miasta i codziennych obowiązków. Najlepiej nad jeziorem, żeby dzieci miały blisko do wody. Jednak urlop na campingu szybko zamienił się dla niej w prawdziwy wakacyjny koszmarek. Dorośli rozstawili krzesła i odpalili piwko – i to nie bezalkoholowe, lecz klasyczne. A dzieci? No właśnie, plątały się między namiotami.
„Codziennie któreś z dzieci wyło do księżyca, a rodzice przechodzili obok, jakby nic się nie działo” – opowiada Ola. I nie chodzi tu o zwykłe pretensje, ale o prawdziwe wycie. Rodzice, zamiast przytulić, uspokoić czy po prostu pobyć przy swoim dziecku, krzyczeli, że ma „się wypłakać” i wrócić, kiedy „mu przejdzie”. Takie „metody wychowawcze” dla autorki listu to horror.
„To jakaś porażka, koszmar. Przecież urlop powinien być dla wszystkich. Te dzieci miały okropnie, a ja miałam dosyć” – żali się.
Zobacz też: To zmora wszystkich polskich kurortów. Trend stary jak świat rujnuje rodzicom wakacje
Krzyk zamiast rozmowy, bajki zamiast bliskości
Dlaczego dzieci płakały? Zdaniem Oli – chodziło o telefony i bajki. Rodzice nie mieli dla nich czasu, ale gdy tylko dzieci zaczynały jęczeć czy się nudzić, sięgali po smartfon jak po plasterek.
„Masz bajkę, tylko daj mi spokój” – opowiada. Dzieci snuły się bez celu, z nosem w ekranie albo kompletnie przebodźcowane. I nawet jeśli na chwilę czymś się zajęły, nie było w nich radości. Nie było szczęścia. „Nawet na wakacjach nie potrafimy być z dziećmi naprawdę. Zamiast tego dajemy im bajki, żeby przestały płakać, a sami wracamy do piwa i rozmów z dorosłymi” – pisze Ola. „Ale one nie potrzebują bajek. One chcą nas”.
Camping z rodziną czy obóz przetrwania?
Nasza czytelniczka wróciła z campingowego koszmaru z pytaniem, które powinniśmy sobie wszyscy zadać: Jakie pokolenie dzieci właśnie wychowujemy? Pokolenie, które nauczy się, że płacz to coś, co trzeba przeczekać w samotności? Że przytulenie i rozmowa z rodzicem są czymś luksusowym? Że dorośli mają prawo odpoczywać, ale dzieci już nie?
„Nie chodzi o to, żeby rezygnować z dorosłych przyjemności. Ale może czasem warto po prostu zejść z leżaka i pobyć z własnym dzieckiem – zanim zacznie szukać tej obecności gdzie indziej” – podsumowuje Ola.