Reklama

„Nie będę płacić 5 zł za toaletę”

Ceny toalet nad Bałtykiem rosną szybciej niż ceny benzyny. W popularnych miejscowościach, takich jak Władysławowo, Mielno czy Sopot, za jednorazowe skorzystanie z toalety trzeba zapłacić od 4 do nawet 7 zł. Dla rodziny z małym dzieckiem, które potrzebuje siku niemalże co godzinę, robi się z tego całkiem spory koszt. I właśnie dlatego coraz więcej rodziców decyduje się na rozwiązania, które – mówiąc wprost – budzą obrzydzenie u innych plażowiczów.

Reklama

– Widziałam w zeszłym roku mamę, która wzięła synka za rączkę i zaprowadziła do lasku obok plaży. Tam, przy ścieżce, dziecko zrobiło kupę pod drzewem. A potem po prostu wrócili na kocyk, jakby nigdy nic. Ludzie przechodzili i odwracali głowy z odrazą – opowiada pani Kasia z Łodzi.

Morze to nie toaleta

Najpopularniejszy „trend” wśród rodziców to jednak pozwalanie dzieciom na robienie siku w morzu. „Przecież to tylko siku”, „Woda i tak wszystko wypłucze”, „Nie będę płacić 5 zł za toaletę, skoro dziecko może zrobić w wodzie” – to argumenty, które można usłyszeć na każdym kroku. Tylko… czy naprawdę morze to miejsce, w którym powinniśmy załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne?

– Sama mam dzieci, rozumiem, że nagła potrzeba to trudna sytuacja. Ale jeśli ktoś z góry planuje, że jego dziecko będzie robić siku w wodzie, bo szkoda mu pieniędzy na WC, to coś tu jest nie tak – mówi Monika, mama dwóch córek. – Przecież to obrzydliwe. Potem inne dzieci bawią się w tej samej wodzie, nurkują, robią fikołki. Gdzie jest granica?

„Nie rób kupy do morza, bo przypłynie do mnie”

W internecie roi się od historii, w których rodzice przyznają, że zachęcają dzieci do sikania w morzu. Ale czasem kończy się to jeszcze gorzej. – Słyszałam rozmowę dwóch mam na plaży. Jedna mówi do córki: „Zrób kupkę do morza, szybko, zanim ktoś zobaczy”. Myślałam, że się przewrócę. Dziecko zaczęło płakać, że nie chce robić kupy do wody. Ludzie byli w szoku – wspomina Aneta, która spędzała wakacje w Ustce.

To już nie jest kwestia oszczędności, tylko braku podstawowych zasad higieny i szacunku do innych. Bo o ile siku w morzu jest niehigieniczne, ale szybko się rozrzedza, o tyle kupa w wodzie to absolutne przegięcie.

Czas przestać udawać, że to normalne

Rozumiem, że ceny toalet nad morzem są chore. Sama kupowałam ostatnio ciastko w Gdyni tylko po to, by zrobić siku za darmo, i byłam wściekła. Ale czy naprawdę oszczędność kilku złotych jest ważniejsza niż poczucie przyzwoitości? Gdy dorosły człowiek widzi, że ktoś załatwia się w wodzie, w której za chwilę sam ma zamiar się kąpać, robi mu się po prostu niedobrze.

To nie jest trend, który powinien być usprawiedliwiany „biedą” czy „drożyzną”. To brak kultury i podstawowych norm społecznych. I o ile małe dziecko, które nagle się posika, to sytuacja losowa, o tyle planowanie, że dziecko będzie się załatwiać do morza lub w krzaki, byle nie zapłacić za WC, jest czymś, co nie mieści się w głowie.

Czy to naprawdę takie trudne?

Wielu rodziców chwali się, że na plażę zabiera… nocnik turystyczny lub jednorazowy. To koszt kilkunastu złotych, a rozwiązuje problem. Można osłonić dziecko parawanem i sprzątnąć po nim do specjalnego woreczka. To nie jest może superkomfortowe, ale przynajmniej nie zostawia śmierdzącej pamiątki dla kolejnych spacerowiczów ani nie zamienia morza w gigantyczny sedes.

Może więc, zamiast narzekać na ceny toalet, po prostu przygotujmy się do wyjścia na plażę tak, jak przygotowujemy się na wycieczkę w góry czy dłuższą podróż autem. Bo wstyd i niesmak, jakie pozostają po takich scenach, są dużo gorsze niż wydatek 5 zł.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama