Rok szkolny ledwo się zaczął, a rodzice już ciągną dzieci na urlopy. Mają gdzieś nauczycieli
Nowy rok szkolny dopiero wystartował, a w korytarzach już słychać rozmowy o wyjazdach. Jako matka nie mogę patrzeć spokojnie, jak inni rodzice beztrosko traktują obowiązki szkolne swoich dzieci.

W szkole dopiero początek zajęć, a już puste ławki
Moje dziecko właśnie zaczęło nowy rok szkolny. Jeszcze pachnie świeżymi zeszytami, jeszcze uczy się imion nowych kolegów, a ja już słyszę w klasie szepty: „Za tydzień nas nie będzie, jedziemy nad morze”, „My planujemy kilka dni w Hiszpanii, trudno, szkoła poczeka”. I szczerze? Gotuje się we mnie.
Rok szkolny trwa ledwie kilka tygodni, a rodzice już robią z niego żart. Nauczyciele tłumaczą, że każda lekcja to ciągłość, że dziecko wypada z rytmu, a jednak niektórzy wolą swoje wygody niż obowiązki. Puste ławki w klasie to nie tylko problem dziecka, które nie przyjdzie – to także brak szacunku dla pracy nauczycieli i dezorganizacja dla całej grupy.
Wygoda ponad edukację
Jestem świadoma, że każdy potrzebuje odpoczynku. Sama kocham podróże i chwile z rodziną. Ale mamy wakacje – dwa miesiące, w których można wyjechać, ile dusza zapragnie. Dlaczego więc część rodziców uznaje, że to nic takiego wyrwać kilkudniowy urlop w środku roku szkolnego?
Dla mnie to proste: wygoda staje się ważniejsza niż edukacja. „Bo wtedy taniej”, „Bo w pracy łatwiej dostać wolne we wrześniu niż w lipcu” – takie tłumaczenia słyszę od innych mam. Ale nikt nie myśli o tym, że dziecko, które ominie trzy, cztery dni zajęć, będzie miało zaległości. To nie jest tylko wycieczka, to też lekceważenie obowiązków, jakie nakłada na nas szkoła.
Może pora na realne konsekwencje?
Nie chcę wyjść na twardą i bez serca, ale uważam, że sytuacja wymaga reakcji. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłyby kary finansowe za nieusprawiedliwione nieobecności dziecka. Tak jak płacimy mandaty za złe parkowanie, tak samo powinniśmy ponosić odpowiedzialność za wyciąganie dziecka z lekcji bez ważnego powodu.
Bo jak inaczej nauczyć szacunku do szkoły? Dopóki nie będzie konsekwencji, dopóty część rodziców będzie uważać, że edukacja to opcja, którą można sobie dowolnie odkładać. A dzieci, patrząc na to, wyniosą przekonanie, że obowiązki są elastyczne – można je przesunąć, pominąć, a potem „jakoś to będzie”.
Jako matka wierzę, że szkoła to nie tylko nauka matematyki czy ortografii, ale też wychowanie do odpowiedzialności. A jeśli rodzice dają przykład braku szacunku wobec nauczycieli, to trudno oczekiwać, że dzieci wyrosną na ludzi, którzy będą cenić pracę innych.
Agata
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: Córce było przykro, gdy zajrzała do śniadaniówki. Ten trend dzieli dzieci na lepsze i gorsze