Reklama

Kiedy przeczytałam o otwarciu placu zabaw w Czerninie na Dolnym Śląsku, byłam w szoku. W dniu uroczystości, po przecięciu wstęgi przez burmistrza, dzieci dostały kieliszki do szampana. Zdjęcie, na którym przedszkolaki stoją z nimi w dłoniach, trafiło na oficjalny profil gminy. Szybko jednak zniknęło – usunięto je po lawinie komentarzy.

Reklama

Radość z nowego placu zabaw przerodziła się w konsternację

Władze tłumaczyły, że napój był bezalkoholowy, ale – jak zauważyła dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska – problem nie leży w tym, co w środku, tylko w samym geście. „Nie chodzi o sam napój, tylko o rytuał, polegający na wznoszeniu kieliszka. Sam rodzaj naczynia odgrywa rolę” – powiedziała terapeutka w rozmowie z tvn24.pl. I trudno nie przyznać jej racji.

Dzieci uczą się przez naśladowanie. Jeśli dorośli wręczają im kieliszki, nawet symbolicznie, przekazują im coś więcej niż tylko napój – przekazują wzór zachowania. W tym przypadku – gest biesiadny, który w dorosłym świecie ma zupełnie inne znaczenie.

Dziecko widzi i zapamiętuje

W codziennym życiu rodzice często nie zauważają, jak mocno ich zachowania kształtują dzieci. Wystarczy kilka minut obserwacji, by maluch zaczął powtarzać sposób mówienia, gesty, a nawet mimikę. Dlatego tak istotne jest, by dorosły był świadomy tego, co pokazuje.

Dr Woydyłło-Osiatyńska słusznie zauważa, że „nie ma powodu, by przekazywać dzieciom ten symbol, by wszczepiać dzieciom nawyki biesiadne”. Dzieci nie potrzebują eleganckich kieliszków ani imitacji dorosłych rytuałów, żeby poczuć, że uczestniczą w czymś wyjątkowym. Wystarczy wspólna zabawa, śpiewanie piosenek, malowanie twarzy czy symboliczne wypuszczenie balonów w niebo.

Zamiast uczyć dzieci dorosłych gestów, warto uczyć je radości płynącej z obecności, śmiechu i wspólnego działania. To właśnie takie chwile zostają w pamięci i tworzą dobre wzorce – nie te, które wiążą się z powielaniem zachowań z dorosłych przyjęć.

„Dziecko patrzy na dorosłych i powinno być przygotowywane na zdrowe spędzanie czasu” – przypomina dr Woydyłło-Osiatyńska. To proste zdanie powinno stać się mottem dla każdego rodzica i wychowawcy. Bo każde takie wydarzenie, nawet tak niewinne jak otwarcie placu zabaw, jest lekcją.

Kieliszki na otwarciu placu zabaw: wnioski, które warto wyciągnąć

Historia z Czerniny to nie tylko lokalna ciekawostka. To sygnał, że czasem warto zatrzymać się i zastanowić, co naprawdę przekazujemy dzieciom. Symboliczne gesty mają znaczenie – zwłaszcza wtedy, gdy dotyczą najmłodszych.

Nie chodzi o krytykę organizatorów, ale o refleksję: po co dziecku kieliszek, skoro ma bujną wyobraźnię, spontaniczność i ogromną potrzebę ruchu? Dzieciństwo ma swoje rytuały – i nie trzeba ich zastępować gestami z dorosłego świata.

Czasem wystarczy zjeżdżalnia, piasek pod nogami i beztroski śmiech, żeby naprawdę świętować. Bo dziecko, które czuje się kochane i zauważone, nie potrzebuje niczego więcej.

Źródło: TVN24, Facebook

Reklama

Zobacz też: Koniec wycieczek szkolnych do kin i muzeów? Wszystko przez 1 decyzję MEN

Reklama
Reklama
Reklama