Szkolne boisko jak poligon. Te 3 wojskowe ćwiczenia każą robić wszystkim dzieciom
Od września lekcje wychowania fizycznego zmienią się nie do poznania. Nowa podstawa programowa wprowadza elementy znane z rekrutacji do wojska i służb mundurowych – a ja nie wiem, czy bardziej się martwić, czy śmiać.

WF jak selekcja do GROM-u?
Od września w szkołach ponadpodstawowych obowiązkowo, a w klasach 7–8 szkoły podstawowej fakultatywnie, dzieci będą ćwiczyć jak przyszli komandosi. W nowej podstawie programowej wychowania fizycznego znalazł się dział poświęcony przygotowaniu do służb mundurowych i zawodów wymagających wysokiej sprawności fizycznej.
Czytam ten zapis kilka razy. Tak, dobrze widzę: dzieci będą robić testy szybkościowe, siłowe i uczyć się podstaw samoobrony. I to nie w ramach szkolnych zajęć dodatkowych, nie w ramach kółka samoobrony, tylko na zwykłym WF-ie.
Biegi na czas, pompki, brzuszki, podciąganie na drążku – to tylko część tego, co szykują ministerialni urzędnicy dla uczniów. Aż mam w oczach obraz mojego syna, który do tej pory unikał biegania jak ognia. Czy teraz usłyszę: „mamo, dziś WF to był koszmar, kazali nam robić test sprawności jak do policji”?
Ćwiczenia jak w jednostkach specjalnych
Nowa podstawa programowa nie pozostawia złudzeń: testy szybkościowe i wytrzymałościowe, siła mięśniowa, techniki samoobrony – to filary nowego WF-u. Wszystko ma być zgodne z wymaganiami stosowanymi podczas rekrutacji do służb mundurowych. W domyśle: policja, wojsko, straż pożarna. A więc dzieci mają ćwiczyć, jakby za kilka lat miały zdawać do szkoły oficerskiej.
To nie jest żart. Dla szkół ponadpodstawowych ta zmiana jest obowiązkowa. Czyli każdy uczeń, bez względu na zainteresowania, stan zdrowia czy kondycję, będzie musiał przerobić te „moduły”. A w podstawówce? Tam decyzja będzie należeć do nauczyciela, choć już widzę, jak ambitne szkoły prześcigają się w „wdrażaniu nowoczesnej podstawy”.
Pamiętam, jak 20 lat temu WF kojarzył się z kozłem, skokami przez skrzynię i biegiem na 60 metrów. A teraz? „Przygotowanie do sytuacji kryzysowych” brzmi jak trening przed misją wojskową, a nie zwykła lekcja WF-u. Zastanawiam się tylko, gdzie w tym wszystkim miejsce na grę w dwa ognie albo na zwykłe bieganie za piłką?
Co dalej – WF z bronią treningową?
Nie jestem przeciwniczką dobrej kondycji fizycznej. Ba, uważam, że dzieci powinny się ruszać, ćwiczyć, mieć dostęp do sportu. Ale czy naprawdę każdemu uczniowi trzeba fundować program przygotowujący do służb mundurowych? Mam wrażenie, że znów gubimy złoty środek. WF nie powinien być torturą ani selekcją jak z Legii Cudzoziemskiej.
Zapytałam kilku znajomych nauczycieli WF. Większość łapie się za głowę. Bo jak oceniać dzieci z samoobrony? Jak podejść do ucznia, który nie zrobi pompki – obniżyć mu ocenę, bo nie spełnia standardu służby wojskowej? To brzmi jak absurd, ale w praktyce może wyglądać właśnie tak.
Nie chodzi mi o sianie paniki. Ale... Nie każde dziecko chce iść do wojska, nie każde marzy o karierze w mundurze. I to też powinno być w tej podstawie programowej uwzględnione.
Podsumowując: nowy WF to WF na serio. Jeśli komuś dotąd lekcje wychowania fizycznego kojarzyły się z luźnym odbębnieniem godziny – teraz może się zdziwić. Szkolne boisko zmienia się w poligon, a dzieci – w kandydatów do służb. Czy to potrzebne? Czy to bezpieczne? I najważniejsze – czy to w ogóle dobrze przemyślane?
Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać do września. Ale jedno wiem na pewno – ten rok szkolny zapowiada się naprawdę... intensywnie.
Zobacz też: Nowy podatek na Kościół będą potrącać z pensji. Zapłacą wszyscy, nawet rodziny z dziećmi