Ten 1 świąteczny zwyczaj z PRL powinien powrócić. „Dziś dzieci tego nie umieją”
Do naszej redakcji napisała mama, która z nostalgią wróciła do świąt swojego dzieciństwa. Zaskoczyła prostym pytaniem: dlaczego dzieci już nie potrafią robić ozdób, które kiedyś były sercem grudniowych przygotowań?

Gdy czytam list pani Marii, mam poczucie, że zaglądam do świata, w którym grudzień wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Autorka wspomina, że w jej domu tworzenie ozdób było nie tylko zwyczajem, ale obowiązkowym, radosnym rytuałem.
„Wystarczyła bibuła, klej i trochę wyobraźni” – wspomnienia z PRL, które pachną dawnymi świętami
„Na stole lądowała bibuła, wykałaczki, stare gazety, papiery ozdobne z zimowymi scenkami i klej. Mama podawała nam szablony na łańcuchy, a ja z siostrą wycinałam do późnego wieczora” – pisze.
W PRL nie było sklepów pełnych gotowych dekoracji, więc dzieci same budowały atmosferę świąt. Każdy łańcuch, każda gwiazdka, nawet te przekrzywione i nierówne, miały wartość większą niż niejeden współczesny zestaw z drogerii. W jej liście powtarza się to samo zdanie: „To była frajda, której dzisiejsze dzieci już nie znają”.
Dlaczego ten zwyczaj zniknął? „Dziś wszystko się kupuje”
Pani Maria zauważa, że obecne pokolenie dzieci nie tylko nie robi ozdób – ono nie potrafi ich zrobić. „Dałam mojemu synowi nożyczki i kolorowy papier. Popatrzył na mnie, jakbym chciała mu zadać karę. Mówi: mamo, kupmy gotowe” – relacjonuje w liście.
Winą nie obarcza jednak samych dzieci. To my, dorośli, zabiegani, kupujący „na szybko” i ceniący wygodę, odebraliśmy im przestrzeń na te twórcze, lekko chaotyczne, ale rozwijające zajęcia. Kiedyś łańcuch z papieru nie był tylko ozdobą – był efektem pracy małych rąk, pierwszą lekcją cierpliwości, skupienia i kreatywności. Dziś wszystko jest dostępne od ręki, błyszczące, gotowe. Ale czy naprawdę piękniejsze?

Bożonarodzeniowy zwyczaj z PRL, który powinien wrócić
Autorka listu apeluje, żebyśmy choć raz w roku zwolnili i pozwolili dzieciom pobrudzić stół klejem. „Może ich pierwsza gwiazdka będzie krzywa, a pierwszy łańcuch za krótki, ale przynajmniej zrobią go same” – pisze.
To prosta myśl, a jednak uderza w samo sedno współczesnego rodzicielstwa. Ręczne tworzenie ozdób to nie kaprys minionej epoki, lecz szansa na rozmowę, wspólne przeżycia, śmiech i dumę z własnej pracy. Zwyczaj z PRL nie musi zostać w muzeum – może wrócić do naszych domów, jeśli tylko damy mu miejsce.
Bo, jak podsumowuje pani Maria, „w tamtych prostych ozdobach było więcej serca niż w całej galerii gotowych dekoracji”.
Zobacz też: Afera o szkolne jasełka. „Dlaczego na Maryję zawsze wybierają klasową prymuskę?”