Teściowa kupiła 10-latce Labubu. „Julcia wróciła z kolonii zalana łzami”
Jedna lalka Labubu wystarczyła, żeby popsuć 10-latce wymarzone kolonie. Julcia zabrała do walizki ukochaną lalkę wartą niemal 300 zł. Po tygodniu wróciła do domu zapłakana.

Chińskie Labubu ma szansę zastąpić urocze kapibary i włoskie brainroty. Te włochate stworki o upiornym uśmiechu szybko podbiły serca dzieci. Choć wyglądają niepozornie, ich ceny robią wrażenie – najskromniejsze wersje kosztują niemal 300 zł, a za edycje limitowane trzeba zapłacić nawet kilka tysięcy.
O Labubu marzą wszystkie dzieci. 10-letnia Julka w końcu dostała ją od babci
Dla wielu dzieci posiadanie Labubu to nie tylko kaprys, ale także przepustka do grupy fajnych dzieciaków. Z kolei dla rodziców to finansowa zagwozdka, a czasem źródło nieoczekiwanych problemów. Tak właśnie było w przypadku 10-letniej Julki, która wymarzoną maskotkę dostała od babci. Do naszej redakcji napisała mama dziewczynki, która do dziś ma wyrzuty sumienia.
Dziewczynka bardzo długo namawiała rodziców na włochatą laleczkę. W końcu dostała ją na 10. urodziny od babci. Wcale nie było łatwo znaleźć tę jedyną, ponieważ internet zalały podrobione figurki. Oryginalny stworek musi mieć naklejone specjalne kody QR.
„Teściowa sama znalazła ją w internecie, bo słyszała niekończące się prośby o Labubu. Ja raczej nie zdecydowałabym się na taki zakup, ale już nie chciałam nic mówić. Po prostu przyszła na urodziny z maskotką i przebiła wszystkie prezenty” – opowiada pani Marta, mama 10-latki.
Chińska laleczka pojechała na obóz taneczny. Potem jej mała właścicielka szlochała do telefonu
Zaczęły się wakacje – Jula i jej mama już w marcu rezerwowały miejsce na obozie tanecznym. Do walizki, oprócz ubrań i ulubionych wykreślanek Julcia spakowała też laleczkę. „Dla niej to był skarb. Miała go przy sobie niemal cały czas. Kiedy w końcu zadzwoniła z wyjazdu, po drugiej stronie słyszałam tylko szloch” – opowiada dalej mama dziewczynki. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła wychowawczyni.
Przez pierwsze dni dziewczynka chętnie opowiadała mamie, jak mija jej czas, jak śpi z Labubu i zabiera go na wycieczki. Feralnego dnia Julka miała trzymać zabawkę w plecaku. Kiedy rano się obudziła, stworka już nie było. „Mówiła, że Labubu zniknął i że pewnie ktoś go ukradł” – tłumaczy mama dziewczynki. „Dzieci już na początku pytały ją, skąd ma taką maskotkę. Ale potem zaczęły się śmiać” – wspomina.
Dziecko pakuje się na kolonie. Te gadżety muszą zostać w domu
Ta mała laleczka popsuła wymarzone kolonie 10-latki i narobiła problemów pani Marcie. Dziewczynka była załamana i trudno jej było cieszyć się resztą wyjazdu. Z drugiej strony jej mama czuła się winna, bo nie powiedziała „nie”, kiedy teściowa wręczyła Julci drogą lalkę. A potem zgodziła się na to, żeby Labubu pojechało na Mazury.
Pani Marta ostrzega wszystkich rodziców, żeby nie popełniali jej błędów. Wszystkie gadżety, komunijne smartwatche i kolekcjonerskie zabawki powinny zostać w domu. Jeśli dziecko potrzebuje czegoś, co kojarzy się z domem, niech weźmie poduszkę popsikaną perfumami mamy - radzi mama Julii.