To 1 zdanie nigdy nie powinno paść przy świątecznym stole. Dzieci słuchają i zapamiętują
Świąteczny czas to nie tylko wspólne potrawy i rodzinne rozmowy. To także momenty, które dzieci zapamiętują na długo, nawet jeśli my nie przykładamy do nich większej wagi.

Często dorośli nie doceniają znaczenia swoich słów. Święta wydają się nam odskocznią od codzienności, ale dla dzieci są prawdziwą kopalnią emocji. One słuchają wszystkiego, co mówimy – nawet wtedy, gdy pocieszamy się myślą, że „Pewnie nie zwracają uwagi”. A jednak zwracają.
Słowa przy wigilijnym stole mają wielką moc
Najbardziej niepokoi mnie jedno zdanie, które potrafi zniszczyć dziecku święta i zostawić ślad na lata. Brzmi ono mniej więcej tak: „Zobacz, jak twoja kuzynka potrafi się ładnie zachować, a ty znowu robisz problemy”. Zwykle pada mimochodem, z lekkim westchnieniem, często przy pełnym talerzu i wśród zapachu pierogów. Dla dziecka jest jednak jak sygnał, że coś z nim jest nie tak.
Co gorsza, to zdanie ma wiele odmian. I każda z nich działa jak zimny prysznic w ciepłej, świątecznej atmosferze. Rodzice mówią czasem: „Dlaczego nie możesz być jak twoja siostra? Ona zawsze umie się zachować”. Albo: „Inne dzieci potrafią siedzieć grzecznie, tylko ty zawsze przeszkadzasz”.
Zdarza się też: „W twoim wieku powinnaś już wiedzieć, jak zachować się przy stole”. Bywa, że pada bardziej dosadna uwaga: „Zawsze musisz coś zepsuć, nawet w święta”. A czasem ktoś westchnie i powie do pozostałych: „No popatrzcie na to dziecko… ciągle pajacuje”.
Dzieci słuchają tego wszystkiego. Nawet jeśli udają, że zajmują się makiem na talerzu lub świąteczną serwetką, każde takie zdanie odkłada się gdzieś w środku, tworząc przekonanie, że są „gorsze”, „mniej udane”, „nie takie, jak trzeba”. A przecież nie o to chodzi przy świątecznym stole.

Jakie słowa mogą zaszkodzić najmocniej?
Mechanizm jest prosty: porównanie dziecka do innych działa jak podważenie jego wartości. I nie ma znaczenia, czy mówimy o zachowaniu, wyglądzie czy temperamencie. Święta to czas, który dzieci kojarzą z ciepłem, bezpieczeństwem i bliskością. Jeśli akurat wtedy usłyszą coś, co je rani, ten moment zostanie z nimi na długo.
Niepokoi mnie to dlatego, że często słyszę od dorosłych: „Przecież nic wielkiego nie powiedziałam”, „On i tak tego nie zapamięta”, „To było tylko zdanie”. Ale słowa mają ciężar, a te wypowiedziane w ważnych momentach – podwójny.
Dzieci nie analizują kontekstu. Nie wiedzą, że ktoś jest zmęczony przygotowaniami. Nie potrafią odczytać ukrytych intencji. One po prostu usłyszą:
- „Ktoś inny jest lepszy od ciebie”
- „Nie spełniasz oczekiwań”
- „Zawiodłeś”
A potem noszą to w sobie, czasem nawet w dorosłość.
Jak tworzyć atmosferę, która wspiera, a nie rani?
Nie chodzi o to, żeby przy świątecznym stole ważyć każde słowo jak złoto. Raczej o to, żeby pamiętać, że dzieci są pełnoprawnymi uczestnikami rozmów – nawet jeśli siedzą w kąciku albo zajmują się piernikiem. Zamiast porównywać, warto dać im poczucie, że są ważne takie, jakie są.
- Zamiast mówić: „Inne dzieci potrafią wytrzymać bez marudzenia”, możemy zapytać: „Jesteś zmęczony? Może chcesz chwilę odpocząć?”.
- Zamiast: „Nigdy nie umiesz usiedzieć spokojnie”, można powiedzieć: „Widzę, że masz dużo energii. Chcesz pomóc w kuchni?”.
- A zamiast: „Twoje rodzeństwo nigdy nie robiło takich rzeczy”, lepiej zapytać: „Co mogę zrobić, żeby ci było teraz łatwiej?”.
Słowa potrafią zmieniać temperaturę rozmowy. Dzieci potrzebują czułości, uwagi i poczucia, że nie muszą z nikim konkurować, żeby zasłużyć na miłość. Święta to idealny moment, żeby im to pokazać.
Zobacz też: 1 rzecz, której nie życzę sobie pod choinką. „Dałam dziadkom kategoryczny zakaz”