Reklama

Często dorośli nie doceniają znaczenia swoich słów. Święta wydają się nam odskocznią od codzienności, ale dla dzieci są prawdziwą kopalnią emocji. One słuchają wszystkiego, co mówimy – nawet wtedy, gdy pocieszamy się myślą, że „Pewnie nie zwracają uwagi”. A jednak zwracają.

Słowa przy wigilijnym stole mają wielką moc

Najbardziej niepokoi mnie jedno zdanie, które potrafi zniszczyć dziecku święta i zostawić ślad na lata. Brzmi ono mniej więcej tak: „Zobacz, jak twoja kuzynka potrafi się ładnie zachować, a ty znowu robisz problemy”. Zwykle pada mimochodem, z lekkim westchnieniem, często przy pełnym talerzu i wśród zapachu pierogów. Dla dziecka jest jednak jak sygnał, że coś z nim jest nie tak.

Co gorsza, to zdanie ma wiele odmian. I każda z nich działa jak zimny prysznic w ciepłej, świątecznej atmosferze. Rodzice mówią czasem: „Dlaczego nie możesz być jak twoja siostra? Ona zawsze umie się zachować”. Albo: „Inne dzieci potrafią siedzieć grzecznie, tylko ty zawsze przeszkadzasz”.

Zdarza się też: „W twoim wieku powinnaś już wiedzieć, jak zachować się przy stole”. Bywa, że pada bardziej dosadna uwaga: „Zawsze musisz coś zepsuć, nawet w święta”. A czasem ktoś westchnie i powie do pozostałych: „No popatrzcie na to dziecko… ciągle pajacuje”.

Dzieci słuchają tego wszystkiego. Nawet jeśli udają, że zajmują się makiem na talerzu lub świąteczną serwetką, każde takie zdanie odkłada się gdzieś w środku, tworząc przekonanie, że są „gorsze”, „mniej udane”, „nie takie, jak trzeba”. A przecież nie o to chodzi przy świątecznym stole.

święta
Dzieci słuchają wszystkiego, co mówimy, fot. AdobeStock/Tina kids photo

Jakie słowa mogą zaszkodzić najmocniej?

Mechanizm jest prosty: porównanie dziecka do innych działa jak podważenie jego wartości. I nie ma znaczenia, czy mówimy o zachowaniu, wyglądzie czy temperamencie. Święta to czas, który dzieci kojarzą z ciepłem, bezpieczeństwem i bliskością. Jeśli akurat wtedy usłyszą coś, co je rani, ten moment zostanie z nimi na długo.

Niepokoi mnie to dlatego, że często słyszę od dorosłych: „Przecież nic wielkiego nie powiedziałam”, „On i tak tego nie zapamięta”, „To było tylko zdanie”. Ale słowa mają ciężar, a te wypowiedziane w ważnych momentach – podwójny.

Dzieci nie analizują kontekstu. Nie wiedzą, że ktoś jest zmęczony przygotowaniami. Nie potrafią odczytać ukrytych intencji. One po prostu usłyszą:

  • „Ktoś inny jest lepszy od ciebie”
  • „Nie spełniasz oczekiwań”
  • „Zawiodłeś”

A potem noszą to w sobie, czasem nawet w dorosłość.

Jak tworzyć atmosferę, która wspiera, a nie rani?

Nie chodzi o to, żeby przy świątecznym stole ważyć każde słowo jak złoto. Raczej o to, żeby pamiętać, że dzieci są pełnoprawnymi uczestnikami rozmów – nawet jeśli siedzą w kąciku albo zajmują się piernikiem. Zamiast porównywać, warto dać im poczucie, że są ważne takie, jakie są.

  • Zamiast mówić: „Inne dzieci potrafią wytrzymać bez marudzenia”, możemy zapytać: „Jesteś zmęczony? Może chcesz chwilę odpocząć?”.
  • Zamiast: „Nigdy nie umiesz usiedzieć spokojnie”, można powiedzieć: „Widzę, że masz dużo energii. Chcesz pomóc w kuchni?”.
  • A zamiast: „Twoje rodzeństwo nigdy nie robiło takich rzeczy”, lepiej zapytać: „Co mogę zrobić, żeby ci było teraz łatwiej?”.

Słowa potrafią zmieniać temperaturę rozmowy. Dzieci potrzebują czułości, uwagi i poczucia, że nie muszą z nikim konkurować, żeby zasłużyć na miłość. Święta to idealny moment, żeby im to pokazać.

Zobacz też: 1 rzecz, której nie życzę sobie pod choinką. „Dałam dziadkom kategoryczny zakaz”

Reklama
Reklama
Reklama