To było moje ostatnie all inclusive w Chorwacji. Te pieniądze wolę wydać w Gołębiewskim
Miała wreszcie odpocząć. Chorwackie słońce, hotel z pełnym wyżywieniem, dzieci zajęte od rana do wieczora – to miały być idealne wakacje. Ale już po pierwszym dniu zaczęły się zgrzyty. „Miałam leżeć plackiem, a kłóciłam się z obsługą. Chciało mi się wyć do poduszki” – napisała do nas Agata.

„Miałam wielkie oczekiwania. All inclusive w Chorwacji? Brzmiało jak raj – plaża tuż obok, śliczny basen, animacje non stop. A wróciłam z gorzkim smakiem rozczarowania i jednym pytaniem: czy było warto?”. Taką historię napisała do nas Agata, mama 7‑letnich bliźniaków. Jej opowieść to kolejny głos w dyskusji, jak bardzo popularne wakacje all inclusive mogą rozczarować – zwłaszcza gdy płacisz za nie całkiem sporo, a rzeczywistość rozminęła się z marzeniami.
Basen odstraszał nawet dzieci
„Na zdjęciach basen wyglądał bajkowo – błękitna woda, kolorowe leżaki, fontanna dla dzieci. W rzeczywistości? Woda mętna, na dnie pełno liści i brudu, które sprzątano chyba raz na kilka dni. Moje dzieci bały się do niego wejść” – opowiada rozczarowana. W pokojach wcale nie było lepiej.
„Popękane ściany, podniszczone meble, łazienka z odpadającą armaturą, bardziej hostel niż hotel z katalogu. Sprzątanie pobieżne, brakowało podstawowych środków higienicznych”. Agata próbowała zgłosić to obsłudze i rezydentce z biura podróży, ale bez efektu. „Myślałam, że trafiliśmy na jakiś pechowy pokój. Niestety nie było nic do wyboru”.
Jedzenie, zamiast cieszyć, męczyło
Na all inclusive jedzenie miało być niebiańskie, a skończyło się na kulinarnym koszmarze. Codziennie frytki, panierowane mięso i sałatki, które odstraszały wyglądem. „Dzieci szybko się znudziły, a ja miałam wrażenie, że karmią nas cały czas tym samym. Makarony też nie miały smaku, tylko ich kolor się zmieniał” – ocenia Agata.
Do tego brakowało opcji dla dzieci z alergiami albo dla wybrednych smakoszy. „Musiałam wybierać między przymuszaniem dzieci do jedzenia a jedzeniem na mieście. Nawet wam nie powiem, ile tam wydałam w knajpkach”.
Kiedy luksus okazuje się złudzeniem
Agata podsumowuje krótko i dosadnie: „Za tę cenę spodziewałam się spokoju, czystości i komfortu. Dostałam stres, frustrację i żal za wyrzucone pieniądze. To były moje ostatnie wakacje all inclusive w Chorwacji. Wolę wydać te pieniądze w Polsce, gdzie wiem, czego się spodziewać. W Novotelu albo Gołębiewskim też przepłacę, ale przynajmniej zjemy dobrze”.
To głos, który słyszymy coraz częściej. Bo czy naprawdę warto płacić za złudzenie luksusu? Może lepiej postawić na miejsca, które znamy, są blisko i naprawdę pozwalają odpocząć?
A Ty? Masz za sobą wakacje all inclusive, które okazały się wielkim rozczarowaniem? A może coś Cię zaskoczyło na plus? Podziel się swoją historią – napisz do nas na: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Jestem matką i odpoczywam w hotelach bez dzieci. Kto raz tego spróbuje, nie chce już inaczej