To pokolenie wyginie. Scena z jesiennym liściem podbiła internet
Jedna drobna sytuacja z życia codziennego potrafi powiedzieć o nas więcej niż długie analizy socjologów. Właśnie taki moment, pozornie śmieszny i niewinny, został uchwycony na instagramowej rolce. Ta scenka mówi wiele o współczesnych młodych ludziach.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam rolkę azra_coffeeholic, parsknęłam śmiechem. W tej krótkiej scenie jest cała prawda o tym, jak różnie ogarniamy świat w zależności od tego, kiedy się urodziliśmy. Dziewczyna z pokolenia Z ma sprzątnąć jeden, samotny jesienny liść, który utknął pomiędzy kamyczkami. Niby nic. Tyle że to „niby nic” zamienia się w mały spektakl bezradności, kreatywności i, nie oszukujmy się, lekkiego absurdu.
Najpierw jest próba zmiecenia liścia szczotką. Szczotka szura po kamyczkach, liść tkwi jak zaczarowany, po prostu wciśnięty w szczeliny. Potem pojawia się dmuchawa. Dziewczyna odpala ją z miną, jakby właśnie wyciągała ciężką artylerię. Strumień powietrza huczy, kamyczki lekko drżą, a liść dalej ani myśli się ruszyć.
I tu wchodzi finał, który wyjaśnia, dlaczego internet to kocha. Dziewczyna patrzy na liść przez chwilę, po czym stwierdza, że najlepszym rozwiązaniem będzie… przysypać go kamyczkami. Zakryć problem, żeby zniknął z pola widzenia. Nie sprzątnąć, tylko schować.
A obok stoi kobieta z pokolenia millenialsów. Przygląda się temu z niedowierzaniem. I w tym jednym spojrzeniu jest cały komentarz. Ja znam to spojrzenie. Sama je mam, gdy widzę podobne sceny. Z jednej strony chce mi się śmiać, z drugiej nagle myślę, że wcale nie chodzi o liść.
Pokolenie Z a proste domowe sprawy. Internet pęka ze śmiechu
Na Instagramie i TikToku takie sytuacje robią furorę, bo są krótkie, czytelne i trafiają w czuły punkt. Wszyscy kochamy mikrodramaty z życia. Ten liść stał się symbolem domowych, ale też zawodowych obowiązków, które dla jednych są oczywiste, a dla innych wyglądają jak zadanie z innej planety.
Nie mam potrzeby krytykowania pokolenia Z. Serio. Widzę raczej, że młodzi często mają inne narzędzia i inne odruchy. My, millenialsi, wychowaliśmy się w świecie, gdzie trzeba było kombinować inaczej.
Jeśli liść utknął, to brało się go palcami, podważało patykiem, w ostateczności wyciągało czymkolwiek, co akurat było pod ręką. Umysł szedł w stronę „Jak to rozwiązać?”. A tu widać inny trend: „Jak sprawić, żeby problem nie przeszkadzał?”. To może być zabawne, ale jest też zaskakująco współczesne.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Scena z liściem na tarasie. Śmieszny filmik, który dużo o nas mówi
To, co mnie w tej rolce uderza najmocniej, to nie sama bezradność wobec liścia. Tylko tempo eskalacji. Szczotka nie działa, więc od razu dmuchawa. Małe narzędzie nie dało rady, to trzeba większego. Brzmi znajomo, prawda? Żyjemy w czasach, gdzie szybkie rozwiązania są na wyciągnięcie ręki, a jak nie wychodzi, to klikamy, dokupujemy, podkręcamy moc. I często wszyscy tak robimy, niezależnie od metryki.
A potem jest ten genialny zwrot z kamyczkami. Zamiatanie problemu pod dywan. Śmiejemy się, bo to dosłowne przedstawienie mechanizmu, który znamy z dorosłego życia. Nie da się ogarnąć czegoś od razu, to przykryjmy, odłóżmy, udajmy, że nie ma tematu. W skali liścia to urocze. W skali codzienności bywa niebezpiecznie prawdziwe. Dlatego ta rolka jest tak nośna. Każdy widzi w niej coś swojego.
Dlaczego millennialsów to bawi i trochę przeraża?
W komentarzach pod rolką przewija się myśl, którą można zawrzeć w krótkich słowach: „To pokolenie wyginie”. Myślę, że to jednak przesada. Taka internetowa hiperbola, którą rzuca się dla żartu. Ale rozumiem emocje, które za tym stoją. Millenialsi patrzą na młodszych i czasem czują, że te podstawowe, manualne umiejętności życia gdzieś się rozmyły. Że za dużo rzeczy robi się aplikacją, usługą, automatem. Że nie ma w ciele pamięci prostych czynności.
Tylko że z drugiej strony pokolenie Z ma umiejętności, o których my w ich wieku nie mieliśmy pojęcia. Oni potrafią ogarnąć świat cyfrowy tak, jak my ogarnialiśmy trzepak i osiedlowy sklep. Każda generacja ma swoje „liście na tarasie”, z którymi walczy w charakterystyczny dla siebie sposób.
Gdybym miała podsumować tę rolkę jednym zdaniem, powiedziałabym: to nie jest film o lenistwie, tylko o różnicy w nawykach, priorytetach i sposobach rozwiązywania problemów. I właśnie to sprawia, że chce się ją oglądać w kółko. Śmiejemy się, bo to śmieszne. Zatrzymujemy, bo to nasze. A potem idziemy na taras, patrzymy na pierwszy lepszy liść i myślimy, jak my byśmy to zrobili. I że to typowe właśnie dla naszego pokolenia.
Zobacz też: Te dzieci rozwijają się najlepiej i rosną bezpiecznie. Ich rodzice wprowadzili 5 domowych zasad