Reklama

Zasada brzmi prosto: dziecko może przynieść do przedszkola tylko jedną rzecz z domu. Ma to być albo ulubiona zabawka, albo maskotka, albo coś, co daje poczucie bezpieczeństwa. Reszta musi zostać w domu.

Reklama

Dla wielu dzieci to pewnie żaden problem. Ale mój syn należy do tych maluchów, które kochają otaczać się swoimi drobiazgami. Codziennie chce mieć przy sobie ukochanego pluszaka, jedno lub dwa autka, a czasem jeszcze swój mały kocyk czy podusię. Te przedmioty to dla niego namiastka domu – coś, co daje poczucie bezpieczeństwa w trudnych chwilach.

I teraz stoję przed zadaniem, które wydaje mi się ponad moje siły: muszę mu wytłumaczyć, że od tej pory może wybrać tylko jedną rzecz.

Rozumiem, ale mi żal

Nie chcę walczyć z zasadami przedszkola. Wiem, że takie reguły mają swoje uzasadnienie. Gdyby każde dziecko przynosiło torbę zabawek, zrobiłby się chaos, a nauczycielki miałyby ręce pełne roboty z pilnowaniem, co do kogo należy. Rozumiem też, że przedszkole ma swoje zabawki i materiały, z których maluchy mogą korzystać na co dzień.

Ale z drugiej strony trudno mi pogodzić się z tym, że mój syn musi zostawić w domu to, co daje mu komfort. Wiem, jak wiele dla niego znaczą jego rzeczy. Już sama perspektywa rozstania z nimi na kilka godzin powoduje u niego stres. Boję się, że zamiast skupić się na zabawie i nauce, będzie cały czas myślał o tym, czego mu brakuje.

Jak to wytłumaczyć dziecku?

Najtrudniejsze jest to, że nie wiem, jak mam to ująć. Jak wytłumaczyć czterolatkowi, że musi ograniczyć się do jednej rzeczy, skoro do tej pory miał prawo zabierać tyle, ile chciał? Jak przekonać go, że to nie kara, tylko reguła, która dotyczy wszystkich?

Nie chcę, żeby mój syn czuł się skrzywdzony czy gorszy od innych. Nie chcę też, by odebrał to tak, że jego potrzeby nie mają znaczenia. A jednak takie właśnie mam poczucie, kiedy muszę mu powiedzieć: „Nie, nie możesz wziąć tego autka, tej podusi i tego kocyka. Wybierz jedno”.

Zastanawiam się, czy w imię porządku i zasad nie odbieramy dzieciom czegoś ważnego – ich poczucia bezpieczeństwa.

Potrzebna elastyczność

Nie oczekuję, że przedszkole zmieni reguły specjalnie dla mojego dziecka. Ale wierzę, że w takich sytuacjach warto szukać złotego środka. Może można pozwolić, by w trudniejszych dniach dziecko miało przy sobie dwie rzeczy zamiast jednej? Może można zrobić wyjątek, kiedy widzimy, że maluch naprawdę tego potrzebuje?

Rozumiem, że w grupie musi być porządek, ale czasem odrobina elastyczności może sprawić, że dziecku będzie łatwiej przetrwać trudne chwile. Bo dla nas, dorosłych, to tylko pluszak czy kocyk. A dla niego – cały świat.


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz także: Mam dość dokarmiania cudzych dzieci. Córka się cieszy, ale poruszę ten temat na zebraniu

Reklama
Reklama
Reklama