Wychowawczyni kolonijna: „Po pytaniu 13-latka o łóżka mnie zamurowało. To pokolenie wyginie”
Ania na koloniach widzi rzeczy, o których rodzice często nie mają pojęcia. W domu myślą, że dziecko samo uczy się życia, tymczasem wychowawcy zaczynają od podstaw. Bo są dzieci, które naprawdę nie wiedzą, jak się żyje – a sceny z łóżkiem i ręcznikiem mówią same za siebie.

Wielu rodziców z niecierpliwością czeka na moment, kiedy dziecko po raz pierwszy wyjedzie na kolonie. Trochę luzu, trochę ciszy w domu – a dzieci mają nauczyć się samodzielności. Przynajmniej w teorii. W praktyce bywa jednak inaczej, a wychowawcy mają ręce pełne roboty.
Do naszej redakcji zgłosiła się Ania, wychowawczyni i nauczycielka z dziesięcioletnim doświadczeniem. Jak sama przyznaje, o tej „samodzielności”, a raczej jej braku, trzeba mówić głośno. „Drugi dzień kolonii. 13-letni chłopak, pierwszy raz bez rodziców. Wchodzę rano do ich domku i widok na jego łóżku totalnie mnie zaskoczył” – relacjonuje Ania.
Nadzieje rodziców kontra rzeczywistość wychowawców
„Wszystkie łóżka ogarnięte, oprócz jednego... Kołdra zwinięta w kulkę, prześcieradło zrolowane w rogu. Nie muszę chyba mówić, czyje to było łóżko”. Najpierw myślała, że chłopak jest złośliwy i celowo ignoruje zasady. Kiedy Ania zapytała, dlaczego nie chce ścielić łóżka, odpowiedział, że po prostu nie wie, jak to zrobić.
„W domu, przed pracą, robi to mama. Albo czasem olewa, bo mówi, że i tak się wieczorem rozwali” – powiedział całkiem poważnie. Ania myślała, że to żart, ale chłopak był szczery. Nawet zapytał, czy mogłaby mu pomóc.
Teraz dzieci nie mają pojęcia o zwykłym życiu
„To był ten moment, kiedy zamurowało mnie totalnie” – wspomina doświadczona nauczycielka. „Zrozumiałam, jak bardzo niektóre dzieci są oderwane od rzeczywistości. To nie lenistwo, one po prostu nie mają pojęcia, co i jak się robi” – mówi z wyraźnym przejęciem.
Następnego dnia znów robili obchód. Standardowa procedura: sprawdzenie, czy dzieci mają ręczniki nad jezioro, klapki i czy łóżka są zaścielone. I wtedy potwierdziły się jej przypuszczenia – bałagan na łóżku to był dopiero początek.
„Ręcznika nie miał albo miał, ale ciągle mokry, bo nie wiedział, że trzeba go rozwieszać. Klapki zgubił już pierwszego dnia. A o myciu zębów codziennie przypominaliśmy mu my” – opowiada Ania.
To nie kolonie uczą życia, lecz ludzie tacy jak Ania
Wychowawczyni mówi, że przez te kilka dni przeprowadziła mu przyspieszony kurs życia. Pokazała, jak rozwieszać pranie, jak składać koszulki, gdzie trzymać szczoteczkę do zębów. I choć mogłoby się wydawać, że to wyjątkowy przypadek, Ania zauważa, że takich dzieci jest coraz więcej.
„Oni nie są źli. To dobre dzieci, tylko kompletnie zagubione bez mamy przy boku” – dodaje. Na koniec Ania zwraca się bezpośrednio do rodziców: „Jeśli robicie wszystko za swoje dzieci, dajecie im złudne poczucie bezpieczeństwa. Ale potem one przyjeżdżają do nas i naprawdę nie wiedzą, jak się żyje”.
Zobacz także: