„Z rudą noce są wspaniałe” – nuci kilkulatek. To plaża czy dyskoteka? Nad Bałtykiem przeżyłam szok
„Czułam się jak na wiejskim weselu, tylko że nikt nie tańczył” – pisze Magda, mama dwóch nastoletnich chłopców. Jej relacja doskonale oddaje to, co na polskich plażach bywa obserwowane od lat.

Tegoroczne wakacje Magda spędziła z rodziną nad polskim morzem – pierwszy raz od lat. To miały być prawdziwe, sielskie wczasy: domki z widokiem na las, wstępny plan zrobiony pod nastoletnie dzieci, ale z nadzieją, że i rodzice znajdą coś dla siebie.
– Miałam w głowie obraz wakacji z dzieciństwa. Chciałam pokazać moim chłopakom takie zwykłe życie: leżenie na kocu, szum fal, lody albo gofr po południu. Ale to, co nas zastało, to był jakiś koncert życzeń z radia w stylu „Wesele 24/7” – mówi Magda, mama 13- i 15-latka. I nie ma w tym opisie ani krzty przesady.
Już pierwszego dnia na plaży zauważyła, że cisza to towar deficytowy. Z głośników sączyły się hity disco polo, a ręczniki były tak blisko siebie, że można było poznać gust muzyczny czterech rodzin naraz. Mimo kiepskiej pogody: tłumy.
– Z jednej strony „Jesteś szalona”, z drugiej techno jak z klubu w Berlinie, a w środku my, z książkami i nieudaną próbą skupienia się na czytaniu. Nawet szum morza ledwo było słychać – relacjonuje.
Śpiewający kilkulatek i „ruda, z którą noce są wspaniałe”
Magda zwróciła uwagę na rozłożoną nieopodal rodzinę. Szczególnie jeden jej członek zwrócił jej uwagę: mały, może 3-, 4-letni chłopczyk. Wszędzie było go pełno. Co chwila podśpiewywał coś pod nosem, aż w końcu refren padł wyraźnie i głośno: „Z rudą noce są wspaniałe”.
– Przysięgam, spojrzałam na męża z pytaniem: „On to naprawdę śpiewa?” – opowiada Magda. – Matka dziecka w ogóle nie zareagowała. Uśmiechnęła się tylko, ja to odebrałam tak, że „no, u nas to się słucha od małego”.
W kolejnych dniach było tylko gorzej, bo pogoda zaczęła się poprawiać. Ktoś postawił głośnik na wiadrze z mokrym piaskiem, żeby lepiej niosło. Disco polo króluje na polskich plażach.
– Aż mnie głowa bolała. To już nie jest miejsce do odpoczynku. To jakaś zbiorowa potańcówka w strojach kąpielowych – komentuje Magda. – I niech każdy słucha, czego chce, ale może przez słuchawki?
Cisza? Tylko w katalogu biura podróży
Wieczorne spacery wzdłuż plaży miały być chwilą wytchnienia. W rzeczywistości było odwrotnie.
– I co? I z baru na wydmie leciała „Miłość w Zakopanem”, a pan z wąsem robił karaoke. O 21:00. Przy zachodzie słońca. Dla mnie to był symbol tych wakacji: piękne okoliczności przyrody i disco polo ryczące z krzaków – mówi kobieta.
Zrezygnowali. Zaplanowany tydzień skrócono do pięciu dni. Walizki spakowano szybciej, niż zdążono wypić poranną kawę.
– Słyszałam, że Bałtyk jest drogi. Dla mnie był po prostu zbyt głośny – podsumowuje Magda.
Zobacz także: