Reklama

Jesień ma w sobie coś z magii – liście szeleszczą pod butami, powietrze pachnie dymem i mokrą ziemią, a my z dziećmi bawimy się w zbieraczy skarbów. Kasztany, które pakujemy do kieszeni i torebek, okazują się nie tylko sentymentalną pamiątką z dzieciństwa. Dziś wiem, że kryją w sobie moc, dzięki której czuję się jak po luksusowym zabiegu w SPA – bez wychodzenia z domu i bez wydawania fortuny na kremy z górnej półki.

Reklama

Kasztany – jesienne perły natury

Pamiętam, jak sama jako dziewczynka biegałam po parku, z wypiekami na twarzy szukając kasztanów. W domu robiłyśmy z siostrą ludziki, układałyśmy z nich węże na parapecie i wierzyłyśmy, że przynoszą szczęście. Dziś patrzę na swoje dzieci, które z tą samą pasją zbierają błyszczące brązowe kule.

Tyle że dla mnie kasztany już dawno przestały być tylko zabawką. Stały się moim jesiennym rytuałem pielęgnacyjnym – zupełnie jak dla kogoś cotygodniowa wizyta w salonie kosmetycznym.

Kasztany są pełne cennych składników aktywnych. Najważniejsza jest escyna – substancja, która ma silne działanie przeciwzapalne i poprawiające krążenie. W kosmetyce porównuje się ją do składników obecnych w serum premium – takich, które wygładzają skórę, zmniejszają obrzęki i nadają nogom lekkość.

Po całym dniu biegania za dziećmi i pracy przy komputerze, gdy moje nogi wołały o pomoc, żaden pięknie pachnący balsam nie dawał takiego efektu, jak prosty krem kasztanowy.

Sekret, który znały nasze babcie

Moja babcia powtarzała: „Na nogi najlepsze kasztany”. Wtedy się śmiałam, dziś wiem, że miała rację. Kobiety od pokoleń znały moc natury, zanim jeszcze na półkach pojawiły się kremy z obietnicą „efektu jak po zabiegu”. Kasztany stosowano na bóle reumatyczne, obrzęki i zmęczone nogi. To trochę tak, jakby w domowym zaciszu robić mini-SPA za darmo, używając tylko tego, co daje nam jesień.

Babciny patent – nalewka zamiast serum

W wielu domach krąży przepis na prostą nalewkę z kasztanów. To nie jest oficjalny krem z laboratorium, ale sposób, który od wieków stosowano, by ulżyć zmęczonym nogom:

  • Kilkanaście świeżych kasztanów pokrój na kawałki.
  • Zalej je spirytusem lub mocnym alkoholem i odstaw na 2–3 tygodnie.
  • Płynem nacieraj nogi po ciężkim dniu – efekt chłodzący i lekkość gwarantowane.

Nie stosuję tego na dzieci ani na skórę z ranami, ale dla dorosłych działa jak naturalny drenujący zabieg. Niektórzy mieszają taką nalewkę z prostym kremem bazowym, tworząc własną wersję „serum”.

SPA w tubce – gotowy krem kasztanowy

Jeśli wolisz mieć pewność efektu, wystarczy pójść do apteki i kupić krem lub żel z wyciągiem z kasztanowca. To takie małe SPA w tubce. Substancje są tam standaryzowane, czyli w dokładnie określonym stężeniu, co daje mocne działanie. Dla mnie to obowiązkowy kosmetyk – szczególnie jesienią, kiedy nogi częściej puchną od długiego siedzenia przy biurku.

Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że kasztany łączą dwa światy – dziecięcej zabawy i dorosłej troski o siebie. Dla moich dzieci to skarb do kieszeni, dla mnie – sposób, by poczuć się lekko i pięknie, jak po zabiegu w luksusowym SPA. I choć zamiast marmurowych wnętrz mam parkową alejkę, a zamiast kosmetyczki – własne dłonie, efekt jest podobny: odprężenie, gładka skóra i to poczucie, że zrobiłam dla siebie coś wyjątkowego.

Reklama

Zobacz także: Dyniowa matcha to najgorętszy trend jesieni. Spróbowałam i musiałam zadzwonić do córki

Reklama
Reklama
Reklama