Zabrała rodzinę na all inclusive do Grecji. „Już pierwszego dnia wstydziłam się za męża”
„Mówiłam mu, że wygląda jak buc, a on nic” – pisze do nas Kasia. Grecja miała być jak z katalogu: rajskie widoki, cieplutki basen i słodkie drinki z palemką. Skończyło się na kłótniach przy leżakach. I nawet przy szwedzkim stole Kasia płonęła ze wstydu.

Miał być odpoczynek. Był wstyd i niesmak
„Zawsze marzyłam o takich wakacjach” – zaczyna swój list Kasia, mama dwóch córek i żona od ponad dekady. „Przeglądałam foldery biur podróży pełne palm, kolorowych koktajli i dzieciaków w dmuchanych kołach. Myślałam: raz w życiu nam się należy. Kiedy tylko udało się odłożyć, kliknęłam ‘rezerwuj’ z uśmiechem od ucha do ucha. Grecja. All inclusive. Hotel z brodzikiem dla dzieci i widokiem na morze”.
Ale już pierwszego dnia okazało się, że Kasia nie trafiła do raju. „Mój mąż, Rafał, jakby wsiadł w samolot i zostawił wszystkie maniery na Okęciu. Gdy zobaczył szwedzki stół, jakby ktoś mu odciął rozsądek. Nakładał tyle jedzenia, że spadało z talerzy. Jadł tylko część, resztę zostawiał” – opowiada naszej redakcji. Jej zdaniem mąż za bardzo wczuł się w klimat all inclusive i uznał, że ‘i tak za to zapłacili’. Kasia próbowała zwracać mu uwagę, ale on tylko wzruszał ramionami.
Dzieci patrzyły na ojca z szeroko otwartymi oczami. „Starsza, dziewięcioletnia, zapytała mnie, czy tata musi się tak obżerać”.
Drink za drinkiem, a potem awantura przy basenie
Z alkoholem było podobnie. „Kiedyś lubił wypić, ale przy dzieciach trzymał fason. Tym razem codziennie zamawiał podwójne, mimo że barman nie był chętny”. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść.
Trzeciego dnia, przy basenie, Kasia chciała zająć leżak. „Wszystkie były zajęte, więc zapytałam w recepcji o te na plaży. Pani grzecznie wyjaśniła, że leżaki na plaży są dodatkowo płatne. Wtedy Rafał się zagotował. Zaczął krzyczeć, że ‘to oszustwo’, że ‘ma zapłacone all inclusive, więc nie będzie dopłacał za jakiś mebel’, i że ‘w Polsce by go nosili na rękach’”.
Skończyło się na rozmowie z managerem hotelu, który poprosił ich o zachowanie kultury. Kasia pisze, że tego wieczoru po raz pierwszy w życiu schowała się z dziećmi w pokoju i zamówiła kolację do środka. „Nie chciałam z nim siedzieć przy stole. Patrzyli na nas jak na buraków. Wiem, że czasem człowiek się gubi, ale ja go naprawdę nie poznawałam”.
Przeprosił. Ale czy to coś zmienia?
Ta kłótnia o leżaki okazała się przełomowa, ale tylko dla Rafała. Następnego dnia próbował przeprosić Kasię. Mówił, że się zagalopował i nie chciał zepsuć wakacji. „Tłumaczył się stresem, pracą, że chciał odreagować. Ale mnie to już nie wzrusza. Bo nie chodzi o jeden incydent. Chodzi o to, że w najpiękniejszym miejscu na świecie, przy najlepszej okazji, wybrał cwaniactwo, wstyd i brak szacunku. Nie tylko wobec mnie – wobec samego siebie” – tłumaczy nam kobieta.
Na koniec Kasia dodaje: „Wiecie, co najbardziej mnie zabolało? Że dzieci wróciły i opowiadają o ‘tacie, co krzyczał na pana w Grecji’. A ja się ciągle zadręczam i pytam, czy właśnie takie wakacje będą pamiętać”.
Kiedy kilka osób jedzie razem na wakacje, nietrudno o spięcia, nieporozumienia czy… wstydliwe sytuacje. A wy? Macie jakieś historie, które dziś wywołują u was uśmiech zażenowania ? Czekamy na wasze opowieści pod adresem: redakcja@mamotoja.pl.
Zobacz też: Zabrałam dzieci do Grecji, wróciłam sama. Koleżanki mówią, że jestem cwana