Reklama

Kilka miesięcy temu byłam na ślubie znajomej. Już w kościele zaczęło się zamieszanie. Gdy młoda para stała przy ołtarzu, nagle rozległ się histeryczny krzyk dziecka. Chłopiec w wieku może czterech lat zaczął płakać i wyrywać się mamie, która próbowała go uciszyć, ale bezskutecznie. W końcu wyszła z nim na zewnątrz, ale całe to zamieszanie skutecznie zepsuło podniosły nastrój. Ksiądz musiał przerwać kazanie, a państwo młodzi wyglądali na zażenowanych.

Reklama

Potem było już tylko gorzej. Na sali weselnej dzieci biegały między stołami, przewracały kwiaty i świece ustawione przy wejściu, wpychały się na parkiet podczas tańców, a jedna dziewczynka tak się rozkręciła, że wpadła na kelnerkę sprzątającą talerze. Skończyło się potłuczonym szkłem i zranieniem tej kelnerki. Cała impreza była przez to wstrzymana na prawie godzinę, bo trzeba było posprzątać.

Patrzyłam na to wszystko i byłam przerażona. Czy tak właśnie powinno wyglądać wesele? Czy to jest radosna impreza dla wszystkich, czy raczej koszmar dla rodziców i dla pary młodej? Bo ja widziałam tylko zestresowanych rodziców, dzieciaki płaczące ze zmęczenia i rozemocjonowanych gości, którzy zamiast tańczyć, mieli oczy dookoła głowy.

Wiem, że wielu rodziców się oburzy na moje słowa. Ale ja uważam, że wesele to impreza dla dorosłych. Dzieci się tam nudzą, męczą i często przeszkadzają. A historia z kościoła była dla mnie ostatecznym dowodem na to, że chcę uniknąć takich sytuacji na swoim ślubie i weselu. Nie mam zamiaru przepraszać za to, że marzę o spokojnym i eleganckim dniu, bez płaczu, krzyków i biegania po parkiecie.

Marta

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama