Znienawidzone w PRL-u, dziś są hitem wśród dzieci. Nikt się tego nie spodziewał
Kiedyś budziły odrazę i grymasy, dziś wracają w odmienionej wersji jako stylowy powrót do dzieciństwa. Kasza manna, mortadela czy pasztet triumfalnie wracają do śniadaniówek i to w wersji premium.

Smaki, które zna każdy urodzony przed '90
Niektóre smaki dzieciństwa PRL-u długo do nas nie wracały – przez traumatyczne wspomnienia przedszkolnych stołówek i kuchennych eksperymentów babci. Jednak moda ma to do siebie, że zatacza koło.
Dziś produkty, które były synonimem biedy lub kulinarnego nieporozumienia, stają się... modne. I to nie tylko w kuchniach foodies, ale w śniadaniówkach dzieci z modnych szkół podstawowych. Jak to możliwe, że znienawidzona kasza manna wróciła do łask? I dlaczego mortadela nagle ma lepszy PR niż szynka parmeńska?
Retro powrót: TOP 5 smaków PRL-u, które podbiły lunchboxy
1. Kasza manna – nie ta z kożuchami!
Choć kiedyś była zmorą dzieciństwa, dziś wraca w stylu „porridge deluxe”. Rodzice miksują ją z napojem kokosowym, doprawiają wanilią i podają z domową konfiturą z malin. Albo w wersji na zimno – jako pudding z mango, chia i kruszonką z migdałów. Dzieci ją uwielbiają, a influencerki z Instagrama chętnie pokazują poranne „mannówki” z efektem wow.
2. Mortadela – z PRL-u do bento boxa
Pamiętasz gumową mortadelę o szarym kolorze i dziwnym zapachu? Zapomnij. Nowe wcielenie mortadeli to produkt rzemieślniczy – z pistacjami, pieczonymi ziołami lub grillowany w cienkich plasterkach. Taka wersja trafia do lunchboxów obok koreczków z ogórkiem i mini bagietką. Dzieci ją zjadają, zanim zdążą zapytać, co to było.
3. Pasztet – teraz z pieca i z soczewicy
Dawny pasztet w puszce często przypominał karmę dla psa – i miał równie trudną do identyfikacji konsystencję. Teraz rodzice przygotowują pasztety domowe: z pieczonej dyni, czerwonej soczewicy, kaszy jaglanej albo ciecierzycy. Zapieczony w foremce, z żurawiną i pestkami dyni – wygląda pięknie, pachnie obłędnie i świetnie smakuje nawet na zimno. Idealny do kanapki albo jako dip do pokrojonych warzyw.
4. Ryż z jabłkami i cynamonem – comfort food z twistem
Kiedyś danie awaryjne na kolację w internacie. Dziś – rozgrzewający lunch, który dzieci uwielbiają. Zamiast z gotowanych jabłek z kompotu – wersja premium: jabłka duszone na maśle z odrobiną syropu klonowego, ryż basmati lub jaśminowy z mlekiem kokosowym i chrupiącą kruszonką z orzechów. Można zjeść na zimno lub ciepło – wystarczy termos.
5. Kogel-mogel – teraz jako proteinowy krem do naleśników
Dawniej kogel-mogel kręciło się łyżką w szklance, marząc, by nikt nie podkradł ci łyczka. Teraz wraca jako zdrowa alternatywa dla słodyczy. Na bazie żółtek, z dodatkiem masła orzechowego, daktyli lub erytrytolu – podawany jako krem do naleśników, dodatek do owsianki lub po prostu – w małym słoiczku do lunchboxa. Znika błyskawicznie.
Dlaczego retro wraca właśnie teraz?
Rodzice coraz chętniej sięgają po to, co znają z własnego dzieciństwa – ale w nowej, bardziej świadomej wersji. To nie tylko nostalgia. To też trend na domowe, proste i budżetowe jedzenie, które daje się przygotować z podstawowych składników, a jednocześnie wygląda stylowo.
W dobie inflacji, przeładowania informacyjnego i presji na „fit”, klasyka z dzieciństwa daje poczucie bezpieczeństwa. A jeśli jeszcze da się to ładnie spakować i dzieci to zjedzą – to mamy lunchbox idealny.
Co ciekawe, wiele dzieci nie wie, że je coś, co było postrachem PRL-owskich stołówek. Dla nich to po prostu: „pasta z pieczonego groszku”, „krem śniadaniowy” albo „plasterki z pistacjami”. Nazwa „mortadela” czy „kasza manna” pojawia się dopiero później – zwykle, gdy dziecko poprosi o dokładkę. Bo jeśli coś smakuje i wygląda dobrze – nie potrzebuje rebrandingu.
Dzisiejsze śniadaniówki przypominają bento boxy z Pinteresta: estetyczne, kolorowe, z podziałkami i przemyślanym układem. Ale za ich sukcesem często stoją proste składniki, które każdy z nas zna z dzieciństwa. Czasem wystarczy tylko odrobina kreatywności i odwagi, by odczarować PRL-owski koszmar i uczynić z niego kulinarny hit.
A może ty też dasz drugą szansę mortadeli?
Kto wie – może przygotujesz jutro kaszę mannę z duszonymi morelami i zaskoczysz nie tylko swoje dziecko, ale i samą siebie. Bo kuchnia – tak jak moda – uwielbia powroty. Nawet te, które kiedyś wydawały się niemożliwe.
Zobacz także: Dostała od babci wakacyjny przysmak z PRL. „Dwie godziny później jechałam po nią z duszą na ramieniu”