„To działa!” – 5 trików rodziców, gdy dziecko krzyczy i płacze
Zamiast krzyku – oddech. Zamiast „uspokój się” – czuły dotyk i kontakt wzrokowy. Te metody naprawdę działają, a dzieci czują się po nich kochane, a nie karcone.

Kiedy moje dziecko wpadło w histerię na środku sklepu, miałam ochotę zniknąć. Ale wtedy przypomniałam sobie, co mówiła psycholożka na jednym z warsztatów: „Dziecko nie chce cię wyprowadzić z równowagi. Ono cię potrzebuje”. Przetestowałam 5 sposobów na wyciszenie dziecka, które polecają świadomi, uważni rodzice. Efekty przerosły moje oczekiwania.
„Uspokój się” nie działa. A co, jeśli zaczniemy od siebie?
To zdanie pada w wielu domach zbyt często, a rzadko przynosi pożądany efekt. Powód? Mózg dziecka w emocjach nie słyszy naszych logicznych próśb. Dziecko w stresie nie potrafi się samo uspokoić – potrzebuje do tego dorosłego, który zachowa spokój za dwoje. Brzmi jak wyzwanie? Zdecydowanie. Ale właśnie od tego zaczyna się uważne rodzicielstwo.
Kiedy moje dziecko zaczyna płakać lub krzyczeć, pierwsze, co robię, to... sprawdzam swój oddech. Zatrzymuję się, staję obok i robię kilka spokojnych wdechów i wydechów. Czasem na głos mówię: „Zaraz ci pomogę. Najpierw muszę się uspokoić”. To działa jak magia – na mnie i na dziecko. Daję mu przykład, a sobie – chwilę na złapanie gruntu.
1. Kontakt wzrokowy i fizyczna bliskość
Dziecko w silnych emocjach potrzebuje przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. Zamiast mówić z góry, klękam przy moim synku, patrzę mu w oczy i mówię spokojnie: „Jestem tu. Widzę, że jest ci trudno”. Dotykam jego ramienia lub obejmuję go, jeśli pozwala. To wystarcza, by pierwszy „emocjonalny ogień” zaczął przygasać.
Ten gest to komunikat: nie jesteś sam z tym, co czujesz. I choć nie zawsze działa natychmiast, to z czasem dzieci uczą się, że emocje nie są niczym złym – i że mogą z nimi przyjść do rodzica
2. Oddychanie razem
Nie tylko dla dorosłych! Ćwiczenia oddechowe z dzieckiem to sposób na wyciszenie układu nerwowego – i budowanie relacji. Nasze ulubione? „Dmuchanie świeczki” – wyobrażamy sobie świeczkę i próbujemy zdmuchnąć płomień delikatnie, bez gaszenia go od razu. Inna wersja: „oddychający miś” – dziecko kładzie maskotkę na brzuchu i obserwuje, jak się unosi przy wdechu i opada przy wydechu.
Po kilku takich ćwiczeniach poziom napięcia wyraźnie spada – a dziecko czuje, że nie musi się „uspokoić samo”.
3. Nazwij emocje dziecka
Kiedyś myślałam, że to „gadanie” nic nie daje. Aż spróbowałam powiedzieć: „Widzę, że jesteś wściekły, bo nie dostałeś drugiego loda” albo „Jest ci smutno, że musimy już iść”. Efekt? Zaskakująca ulga u dziecka. Bo wreszcie ktoś zrozumiał, o co chodzi. I nie ocenił.
Nazwanie emocji pomaga dziecku zrozumieć siebie. A to pierwszy krok do samoregulacji. Uważni rodzice nie bagatelizują, nie uciszają, nie wyśmiewają – tylko tłumaczą i towarzyszą.
4. Cichy kącik zamiast kary
Wiele dzieci ma swój „kącik spokoju” – nie jako karę, ale miejsce, w którym mogą się wyciszyć. U nas to mała przestrzeń z poduszką, książeczką i sensoryczną zabawką. Czasem też dźwięk białego szumu lub kojącej muzyki.
Nie każę tam iść. Pytam: „Chcesz posiedzieć chwilę w swoim miejscu?” Albo siadam razem z nim. Czasem milczymy, czasem gadamy, czasem po prostu głaszczę go po plecach. To działa lepiej niż jakakolwiek kara, bo uczy: „mogę się wyciszyć”, a nie „jestem zły”.
5. Zmieniamy scenerię
Dziecko nie zawsze potrafi wyjść z emocji samo – ale może wyjść z... pokoju. Dosłownie. Zmiana otoczenia to stara, dobra metoda na rozładowanie napięcia. Gdy czuję, że sytuacja się zapętla, mówię: „Chodź, przewietrzymy głowę” albo „Zróbmy coś razem, choćby nalanie wody do kwiatków”. To przekierowanie uwagi, które nie neguje emocji, ale daje dziecku szansę na nowy początek.
To nie zawsze działa od razu – ale daje dziecku sygnał: „Możesz się z tego wygrzebać. A ja ci w tym pomogę”.
Uważność to nie magia. To codzienna praktyka
Bycie uważnym rodzicem nie oznacza, że nigdy nie krzykniesz. Że zawsze masz cierpliwość. Ale to oznacza, że widzisz dziecko za emocją – i próbujesz dać mu to, czego naprawdę potrzebuje: obecność, zrozumienie, narzędzia.
Te 5 sposobów zmieniło moje podejście do trudnych momentów. Czy moje dziecko przestało się złościć? Nie. Ale teraz wiem, jak mu w tej złości towarzyszyć – i jak nie tracić siebie po drodze.
Zobacz także: Gdy dziecko się złości, powtarzam te 3 zdania jak mantrę. Tak unikam porażki