Polacy na własne życzenie rujnują sobie urlop. „Skąpią, a potem psioczą na all inclusive”
Kiepskie i monotonne jedzenie, brudny pokój, napoje za dopłatą. Dzieci marudzą, bo nie ma dla nich atrakcji, a Ty ze zmęczenia padasz na twarz. Wielu z nas winą obarcza biura podróży lub hotele. Ale prawda jest brutalna – często sami jesteśmy sobie winni. Bo zamiast zrobić porządny research, patrzymy tylko na jedno: cenę. A potem płaczemy.

– Szukałam last minute do Turcji. Zależało mi na all inclusive, żeby dzieci miały napoje, lody, frytki, cokolwiek. Wzięłam najtańszą opcję – 2200 zł za osobę. Myślałam: Turcja to Turcja, co za różnica. Na miejscu okazało się, że hotel był totalnie na odludziu, w barze tylko rozwodnione napoje, a jedzenie… nie chcę tego nawet wspominać. Najgorsze wakacje życia – opowiada Magda, mama 8-letniej Zuzi i 5-letniego Krzysia.
Jej historia nie jest wyjątkowa. Co roku internet zalewa fala narzekań: że brudno, że zimno w basenie, że animacje po niemiecku. Ale gdy ktoś zapyta, dlaczego wybrali akurat ten hotel, odpowiedź zawsze brzmi tak samo: „Bo było najtaniej”.
All inclusive all inclusivowi nierówne
Specjaliści od turystyki podkreślają: w all inclusive ważne jest wszystko poza samym napisem „ALL”. Liczy się liczba restauracji, barów, standard hotelu (a nie liczba gwiazdek, bo zdarza się, że te w Turcji czy Egipcie nie mają wiele wspólnego z europejskimi) oraz opinie osób, które naprawdę tam były. A z tym bywa różnie.
– Ludzie nie czytają opinii, tylko patrzą na zdjęcia w ofercie. A te zdjęcia mogą mieć nawet 20 lat. Hotel już dawno zmienił właściciela, standardy spadły, a oni przeżywają szok. Prawda jest taka, że jeśli chcesz dobrze zjeść, mieć ciepły basen i animacje po polsku, to nie możesz wybierać najtańszego hotelu – mówi rezydentka jednego z dużych biur podróży.
Skąpimy, potem psioczymy
Polacy słyną z tego, że uwielbiają oszczędzać. To naturalne, bo fajne wakacje dla 4-osobowej rodziny to wydatek rzędu nawet 12-16 tys. zł. Ale paradoks polega na tym, że czasem oszczędzając kilka tysięcy na całym wyjeździe, tak naprawdę wyrzucamy w błoto całą resztę pieniędzy, bo wracamy sfrustrowani i rozczarowani. Nie odpoczywamy. Nie zbieramy miłych wspomnień. Tylko czekamy, aż ten urlop się skończy.
– Najgorsze, co można zrobić, to wybierać hotel w ciemno, bo jest tanio. Lepiej zrezygnować z opcji all inclusive i wybrać porządny hotel ze śniadaniami, niż brać all inclusive w najtańszym możliwym hotelu. Bo potem człowiek wydaje i tak dodatkowe pieniądze na jedzenie na mieście – radzi Monika, podróżniczka prowadząca bloga o rodzinnych wakacjach.
Jak nie dać się naciąć na wakacjach?
Jeśli nie chcesz wrócić z poczuciem zmarnowanych pieniędzy, zapamiętaj kilka zasad:
- Czytaj opinie w kilku miejscach, nie tylko na stronie biura podróży. Sprawdź TripAdvisor, grupy na Facebooku, forum turystyczne.
- Sprawdź lokalizację hotelu na Google Maps. Zobacz, czy wokół niego jest coś poza polem lub autostradą.
- Nie kieruj się tylko liczbą gwiazdek. W Egipcie i Turcji 5 gwiazdek może oznaczać standard europejskich 3 gwiazdek.
- Policz, ile naprawdę kosztuje „tanie” all inclusive, jeśli potem musisz codziennie dokupować obiady na mieście lub płacić za wodę i kawę.
Każdy ma prawo szukać oszczędności. Ale może, zamiast narzekać na „podłe jedzenie” i „ohydną kawę”, lepiej następnym razem posiedzieć kilka dni dłużej przy komputerze i poszukać hotelu, w którym naprawdę odpoczniemy? Bo w końcu chodzi o to, by wrócić z wakacji szczęśliwym, a nie wściekłym i z poczuciem straty. I zamiast opowiadać znajomym, że Turcja czy Egipt to tragedia, móc powiedzieć jedno: „Było bosko”.
Zobacz także: